Zbliża się kolejny sezon dzikich wojaży. Jeśli jeszcze nie macie wybranego kierunku, najwyższa pora, by go znaleźć! 🙂
Wiele osób pisze do mnie: „Wybieram się do Gruzji, poradź, co mogę zobaczyć!” Jasne, z wielką chęcią doradzę, warto jest jednak najpierw poznać kilka czynników, które w 100% będą miały wpływ na zasugerowane przeze mnie miejsca.
I tak, to jest ważne:
● termin przylotu do Gruzji
● ilość dni
● towarzystwo
● preferencje: zwiedzanie, kościoły, góry i trekkingi, plaże Batumi, a może wszystkiego po trochu?
Postaram się skupić na każdym czynniku i opowiedzieć Wam, dlaczego to takie istotne.
Na samym początku dodam jeszcze dla uspokojenia: TAK, GRUZJA JEST BEZPIECZNA. Naprawdę – nie mam strachu iść sama nocą przez ciemne zaułki stolicy; w takim Krakowie raczej nie czułabym zbyt komfortowo. Gruzini są dla nas mega przyjaźni, czasem aż za bardzo, każda kobieta to KRASAAAVICA, ale tyle chłopy mają, co sobie powzdychają. 😉
1) TERMIN PRZYLOTU DO GRUZJI
Mimo, iż Gruzja jest namiastką ziemskiego raju, kawałkiem świata, który Pan Bóg przeznaczył dla siebie, ale w końcu oddał Gruzinom, w większości jest krajem górzystym. Zimą może nas zasypać, droga zostanie zamknięta, a naszą jedyną alternatywą na spędzenie urlopu będzie zamówienie kolejnego grzańca. Na początku kwietnia nie dojedziemy do Doliny Truso ani do Juty, a chcąc zrobić trekking do Sabertse do połowy drogi będziemy brodzić w śniegu po kolana, a zatem potrzebować będziemy rakiet śnieżnych i sporo zaparcia. 😉 Jeszcze w maju/czerwcu na większości przełęczy (często na wysokości ponad 3000m n.p.m.) leży śnieg i przejście chociażby trekkingu z Omalo do Szatili jest dostępne zwyczajowo dopiero od pierwszych dni lipca. Sorry, taki mamy klimat, jak powiedział klasyk. Pytanie „A jaka będzie pogoda w lipcu” również nie zawsze ma odbicie w rzeczywistości. W górach jest tak, że z rana może być piękne słońce, ciepło i przyjemnie, a po południu przyjdzie oberwanie chmury i potężne gradobicie. Podczas całego pobytu w Gruzji nie rozstawałam się ze swoją kurtką przeciwdeszczową. Mogła być zwinięta w plecaku, ale w razie niespodziewanego deszczu nie raz ratowała mi głowę. Może okazać się, że nawet w teoretycznie najbardziej stabilne miesiące, czyli lipiec i sierpień, przyjdzie załamanie pogody i spadnie śnieg, co miało miejsce chociażby w minionym sezonie.:)

2) ILOŚĆ DNI
4 dni na Gruzję to bardzo mało. 7? Również niedużo, ale już cokolwiek. Optymalne są 2 tygodnie – w sam raz na pierwszy raz, by wiele zobaczyć, ale i mieć po co wracać.:) (tak przecież było ze mną). 3 tygodnie to wystarczająco na niemalże wszystko, ale skoro i tak się tu wróci (tak to jest z Gruzją, naprawdę. Nie ma mocnych), to w tym czasie można i nawet do Armenii sobie skoczyć.
3) TOWARZYSTWO
Co innego jest, gdy jedzie się samemu. Co innego z rodziną z dziećmi. Wiadomo, maluchy mogą marudzić, źle znosić klimat i tak dalej. Grupa znajomych – dobrze, jeśli są sprawdzeni i zaprawieni w bojach. 😀 na wyprawę do Gruzji innych brać niewskazane! Trzeba wiedzieć: czy każdy członek ekipy lubi wyrypę, czy może jednak część preferuje relaks na plaży lub zwiedzanie knajpek… Wiadomo, nie ma tak, by każdemu zawsze i w pełni dogodzić, ale już przed wyjazdem warto porozmawiać o swoich oczekiwaniach, by na miejscu się nie denerwować, a po prostu cieszyć się urlopem i dać się porwać gruzińskiej spontaniczności.:)
4) PREFERENCJE
Temat rzeka. Ja do Gruzji po raz pierwszy przyleciałam dla widoku gór Kaukazu. Wyjeżdżając tam na cały sezon (teraz będzie kolejny) również mówię: z miłości do gór. Gruzja to jednak nie tylko góry, ale i Morze Czarne, bujne lasy Adżarii, skalne miasta, Kachetia winem płynąca, bogata kultura Kolchidy, półpustynie, a nawet sawanna! Definitywnie każdy znajdzie coś dla siebie.:) I łazęga, i wspinacz, i plażowy leniuch, i sommelier… Można tak wymieniać bez końca.

Skupię się na opcji „Górskiej”, z racji tego, że mam z niej najwięcej doświadczenia, którym mogłabym się z Wami podzielić.
Górsko-trekkingowo opcje są dwie (ciężko jest połączyć jedno z drugim, chyba że ma się 20 dni urlopu pod rząd;) ) 7 miesięcy prawie siedziałam w okolicach Kazbegi, ale do Swaneti mam jakiś sentyment – całkiem inne góry, inne chodzenie. ciężko wybrać co lepsze 😉 Zupełnie inną bajką jest jeszcze kilkudniowy trekking z najbardziej popularną opcją Omalo-Szatili lub Omalo-Szatili-Juta.
1) Swanetia
jakbyście wchodzili na Elbrus, to z jego skłonów zobaczycie caaaaałą bajeczną Swanetię, najpiękniejszy widok pod słońcem!! :))))
Bazą wypadową jest Mestia.

–lodowiec Chaaladi (1 dzień, gdzieś 4 godzinki cała trasa tam i z powrotem)
–jeziorka Koruldi (koło 8 godzin tam i z powrotem) same jeziorka szału nie robią, ale droga do nich – prawie cały czas z widokiem na kaukaski Materhorn, czyli Uszbę, a z drugiej strony na Tetnuldi – jest przepiękna. Co do Uszby to jest taki suchar, że jak ktoś szuka sposobu na samobójstwo, to idzie na Uszbę, bo jest bardzo trudna i trzeba mieć naprawdę duże doświadczenie, by się na nią wspiąć.
–Uszguli – są dwie opcje, żeby tam dotrzeć. Raz: dojechać za 20lari deliką w 2 godziny lub zrobić sobie trekking Zabeszi-Adiszi (koło 7h) i na drugi dzień do Uszguli (10h). tak w ogóle to szlak jest podzielony na 4 dni, ale odcinki są krótkie i spokojnie można to zrobić w 2-3 dni. Samo Uszguli jest na końcu świata, śliczna wioska, można tam taaaak odpocząć, że szok:) z Uszguli jest super trekking 20km pod lodowiec Szchary, najwyższej góry Gruzji. Fajny jest nocleg w Uszguli.

-z wioski Mazeri (20min autem z Mestii) pod lodowiec Uszby, po drodze zahaczając o wodospady Becho – tam i z powrotem koło 8-9 godzin.
2) Kazbegi i okolice
–Dolina Truso (trekking 22km po płaskim, idealna na jeden dzień),
–Juta i przełęcz Chaukhi – jeżeli się wspinacie, to polecam sam masyw :)))))) ja byłam na najprostszym z 7 wierzchołków, Rcheulishvili, tam wystarcza asekuracja lotna, trochę sypiących piargów, ale nie ma większych technicznych trudności.

-można przenocować w namiocie w okolicach przełęczy i na drugi dzień zejść sobie na drugą stronę, stronę Chewsuretii – do pięknych jezior Abudelauri (3 kolorowe jeziora) – tam też jest super nocleg, piękne okolice!!, a stamtąd są 2 godziny do najbliższej wioski – Roszki. Ogółem trasę Juta-Roszka-Juta można spokojnie zrobić w dwa dni.
–podejście w stronę Kazbeku do lodowca (od kościółka Cminda Sameba trzeba liczyć ok. 4-5 godzin w jedna stronę, bezproblemowe trekkingowe podejście, prościutkie, a widoki cudowne, po drodze jest nowo wybudowane schronisko Altihut, skąd do lodowca jest jakieś 45 minut. Obok tego schroniska (miejsce nazywa się Saberdze jest również fajne miejsce na namioty, oczywiście na dziko i bezpłatnie, obok jest woda z rury. Jeżeli chcecie zakosztować troszkę więcej extrimu, to możecie dojść sobie do Stacji Meteo na 3650 m, ale to już jest przejście przez lodowiec, więc potrzebne będą raki. Obok Meteo można spać w namiotach (10 lari), lub w środku (40lari). Czasowo od kościółka trzeba liczyć 7-8 godzin w jedną stronę. Oczywiście da się dojść i wrócić w ten sam dzień, ale trzeba raniutko wyruszyć.:)

–okolice masywu Kuro – mało znane, niepopularne, bo tam nie ma szlaków, ale osobiście ja tam lubię chodzić, bo są super widoki i na Kazbek i na drugą stronę:)
–wioska Arsza – 15 min autem z Kazbegi, dosłownie z 4 km – są skałki. Można iść na wspin, w okolicy także dwa piękne wodospady:)
Oczywiście jeszcze pozostaje trekking przez Tuszetię do Chewsuretii, a potem Juty (Omalo-Shatili-Juta), ale to w najkrótszym wariancie, (czyli z podjeżdżaniem) trzeba liczyć co najmniej 5 dni. Gdybyście chcieli iść cały czas – z 8. Co jeszcze do Tuszeti – trzeba pamiętać, że jedyna droga, którą można z Tbilisi dostać się do Omalo jest „otwarta” (czyt. Przejezdna bez śniegu) zazwyczaj tylko od drugiej połowy czerwca/początku lipca do końca września. Z dojazdem do Szatili jest tylko nieco lepiej, ale tam chociaż cokolwiek robią, bo pod koniec zeszłego sezonu pracowano nad utwardzeniem drogi, chociaż miejscowo, co i tak dużo daje.

Z serii: „trochę tego, trochę tego – objazdówka na pierwszy raz” jako miejsca konieczne zobaczenia mogę polecić:
- Tbilisi – stolica Gruzji, miasto piękne i klimatyczne. Z mniej sztampowych punktów mogę zarekomendować nocną panoramę miasta, którą można podziwiać z Twierdzy Narikala (tak, koniecznie nocną!)
- David Gareja – to miejsce z czystym sercem polecam każdemu! Średniowieczny kompleks monastyrów tuż przy granicy z Azerbejdżanem robi niesamowite wrażenie. Kosmicznie pofalowane stepy aż po sam horyzont, dzikie agamy (gatunek dużych jaszczurek) i przestrzeń bez końca nie pozostawią obojętnym! Co jeszcze lepsze – to miejsce o każdej porze roku jest totalnie inne. Byłam tam w maju – kwitnące, zielone łąki. W czerwcu – przekwitanie. Lipiec – żar z nieba. Sierpień – półpustynia. Coś pięknego!!
-
Kosmiczne pejzaże, początek maja. - Sighnaghi – kulturalna stolica regionu Kacheti, kolebki wina. Miasto Miłości (urząd stanu cywilnego pracuje całą dobę!), Gruzińska Toskania, stąd tylko rzut beretem do kachetyjskich winnic, nic, tylko jechać na „winny tur” 😀
- Kazbegi i cerkiew Cminda Sameba – tak, chodzi o tą pocztówkową świątynię na wzgórzu, tuż przy początku szlaku na Kazbek. Jeżeli chcielibyście podziwiać widok cerkwi i Kazbeku jednocześnie, koniecznie udajcie się w stronę Monastyru św. Eliasza i masywu Kuro (w przeciwną stronę jak na Kazbek).
- Mccheta – pierwsza stolica Gruzji. To tutaj miały początek gruzińska państwowość i religia. W dodatku piękny widok na łączące się rzeki Aragwi i Kury. Stąd już tylko rzut beretem do skalnego miasta Upliscyche, a stamtąd do osławionego osobą Iosifa Dżugaszwilego Gori, gdzie znajduje się muzeum tegoż jegomościa. Polecam, jako ciekawostka historyczna. Można podejść do tego z nutą groteski, ale lepiej niż na głos śmiać się w duchu.
Moje „Gruzińskie kompendium” jest może nieco chaotyczne, tysiąc pięćset informacji na raz, dlatego gdybyście mieli jakieś pytania – zapraszam śmiało! Najprościej skontaktować się ze mną na fejsbuku.
Mam nadzieję, że zebrana wiedza przyda się w planowaniu gruzińskich wojaży. Nie pozostaje nic innego, jak życzyć dobrej podróży i do zobaczenia gdzieś na gruzińskim szlaku! 😉
Będzie mi miło, gdy ten artykulik się komuś przyda i udostępnicie go dalej w świat! 🙂